nie będzie bólu nie będzie łez
przecież zjadłes moje serce,prawie się nim dusząc
hierarchia waznosci jak zwykle pokazana,"przyjacioleczki" na pierwszym miejscu,lepiej zostawic mnie niz wyjebac jedno jebane serduszko.wiec trudno.plakac nie bede,bynajmniej teraz nie placze.czy kurwa nie moze byc normalnie dluzej niz tydzien?nie kurwa,NIE MOZE,bo za kazdym razem musi mnie sprowokowac cos lub ktos.
przed oczami przelatuja takie chwile jak nasze pierwsze spotkanie,pierwszy pocalunek,niezdarny i troche dziwny,pierwsze wakacje razem i nasz pierwszy raz na nich,pierwsze klotnie,pierwsze klamstwa...a od pol roku reanimacja gnijacego trupa w trzecim stadium rozkladu.ciagle lzy i pretensje,ale tez najpiekniejsze chwile,ze skrajnosci w skrajnosc.
to mnie wypalilo,to mnie wykonczylo,podcielo mi skrzydla,a Ty kazales mi latac.
nie wiem czy mam sily na cokolwiek,nawet w czasie kiedy to Ty miales naprawiac wszystko i sie o mnie starac zostawiles mnie i kazales odzyskiwac siebie,to bolalo bardziej niz pisanie innej,ze jest piekna i wspaniala,to bolalo nawet bardziej niz ta malinka.
taka sytuacja juz byla,chcialam zebys ta,ktorej pisales jaka jest cudowna,tą,ktora byla Twoja fascynacja wyrzucil z favow na vf.teraz chce zebys wyrzucil durne serduszko i sytuacja znowu taka sama.
ile razy bolalo tak,ze nie potrafilam sie podniesc?ile razy wracalam do starego nawyku kaleczenia sie?ile razy bralam smiertelna dawke tabletek?ile razy nie chcialam juz zyc,bo zadawales bol z precyzja swiezo upieczonego sadysty?tego nie wiem juz sama ja nawet,nie pamietam,nie liczylam.moze powinnam policzyc blizny ukrywane przed swiatem?
mam juz dosc,jestem jak przekluty balon,nawet uchodzace powietrze nie daje sily by latac.potrzebuje wypalic sie.bo nie wiewm jaki cud musialb sprawic ponowne zapalenie sie.czasami wybucham ogniem,jasnym i goracym.nie zdarzalo mi sie to juz wcale,dlaczego znowu spowodowales,ze tak sie dzieje?be tego bylo duzo latwiej.
chcialabym Cie kochac zawsze,ale nie dajesz mi na to zadnych szans,ranisz mnie,a Twoj bezsensowny upor jest czyms co powoduje,ze krew sie we mnie scina.
coraz trudniej jest mi jasno patrzec w przyszlosc.
ranisz mnie coraz bardziej perfidnie i celowo.
nie zniose ani slowa upokorzenia wiecej.
stalam sie mala dziewczynka,ktora siedzi na wysokim krzesle,macha nogami,ale nie potrafi zejsc,bo nie dosiega ziemi,a boi sie skoczyc...
skondensowany smutek zrobil ze mnie emocjonalna czarna dziure,jestem przewrazliwiona,zycie nie dalo mi odbierac swiata tak jak nalezy,do tego dochodzi jeszcze bpd,ta strona ktorej nie kontroluje,ta,ktora zjala mnie od srodka i nie pozwala oddychac.
maniakalnie chce zniknac.tym razem na zawsze i nieodwracalnie.
"musisz znalezc w sobie sile zeby zamilczec"
"Miłości której nie ma, nigdy nie ma dla mnie
Miłości która jest przestrzenią ducha i jedynym czasem krwi
Miłości która obgryza lodowe progi myśli
Miłości która głoduje nad beznadziejną nocą
Nad beznadziejnym dniem, nad beznadziejnym snem(...)
Czy nie masz mi nic do powiedzenia."