21 grudnia 2011, 04:40
twórczo-rękodzielnie wsiąkam.czas ledwo przeszły,terazniejszy i przyszły bliżej nie określony.a jak to się stało,co było zapalnikiem kolejnego wybuchu słomianego zapału?ano nic w sumie nadzwyczajnego.przekonana święcie o poznaniu internetu na pamięć już jakiś czas temu ngle trafiłam na hendmejdowego bloga pani k.padłam z zachwytu i takie tam,ogólny lenor i wazelina już się miała lać,ale...blog odesłał mnie do fejsbuczka pani k., która okazała się posiadać tożsamość. ku mojemu zaskoczeniu nie była to tajemnicza i uzdolniona nieznajoma.znajoma jak najbardziej.mało tego,znajoma z klasy z gimnazjum,której nigdy nie darzyłam sympatią,z wzajemnością zresztą.tak więc nieświadomie podziwiałam osobę o której wspomnienia dają efekt brrrrr.mało tego!nieświadomie talent brrr stał się dla mnie inspiracją.do czego zmierzam?do przyznania się,że mimo przyrzeczeń,że nie dorosnę nigdy,zachowałam się dorośle.ba,dojrzale wrecz niesamowicie.podziwianie kogokolwiek to coś,co przychodzi mi z wielkim trudem.do niedawna przyznanie,żę ktoś kto jest brrr jest utalentowany i szacun ogólny...nie no,to by nawet przez myśl mi nie przeszło.nie dość,żę przeszło i przyszło mi to z łatwością,to stwierdzam bez przymusu,żę pani k. zwana dalej panią brrr wylaszczyła się niesamowicie.do nawiązywania bliższych relacji jednak wiąż mnie nie ciągnie.
święta tradycją coroczna daja mi w dupe mocno i tylko patrzą czy aby napewno równie puchnie mi to zakończenie pleców.mam wrażenie,że tegoroczna żenada sięgnęła(albo co gorsza,dopiero sięgnie) zenitu.przyjmuję to jednak z lekkością na klatę.co cię nie zabije,to uczyni cię dziwniejszym.albo wkurwi.trupów raczej w tym roku nie będzie chyba,że zaliczę zejscie śmiertelne przy rodzinnym stole.ognisko rodzinne momentami przypomina mi bardziej inkwizycyjny stos.hot end iwil na sto pro.nic mi jednak nie zagraża ze strony tego świętego ognia,czarownice umierają jesienią,prozniej nic ich nie tknie.chujoza jesienna dobiega końca,szykuje się na najdłuższą noc w roku.jestem szczęsliwa,że jej dożyłam,bo w taki finał szczerze zaczynałam wątpić.mogło być różnie różniście różyście albo te róze z kolcami dalej mieć pod skórą.teraz astronomicznie idziemy ku dobremu,byle jak najbliżej wiosny,bo już chyba pora na zmartwychwstanie.
moje ciało trzeci miesiąc odmawia bycia kobietą mimo hormonów gwarantujących mu to.bunt ciała,ale trzymam się resztek jakiegokolwiek rozsądku,z daleka od najwięszego diabelskiego wynalazku-wagi.
zadziwiająco dobrze udaje mi się trzymać ogólnie w kupie. jest ktoś,kto zawsze był dla mnie autorytetem siły psychicznej,nadczłowiekiem.powiedział ostatnio,że depresja nokautuje go bezlitosnie,nie ma sil nawet zeby odpisac na wiadomosc.dziwne jest to co czuje sie,ze najsilniejsza osoba jest dotknieta czarną dziurą.chociaż czy czarne dziury powstają ze słabosci czy wtedy gdy jest się silnym zbyt długo?
...