29 lipca 2010, 21:07
od kilku dni czuję,że mój idealny świat wypada mi z rąk. czuję się jak mała dziewczynka zgubiona w tłumie ludzi pędzących do nikąd,byle do przodu.
chce mi się płakać.
pięcioletnia dziewczynka w ciele dwudziestojednoletniej kobiety.
kompleks odrzuconego dziecka wymagającego ciągłej uwagi i poświęcenia.
nie byłam normalnym dzieckiem,nie byłam normalną nastolatką,nie będę normalną kobietą.
kiedyś usłyszałam,że nigdy nie byłam dziewczynką ani nastolatką,że od zawsze jestem dorosła,mam starą duszę i zmęczone oczy.
chciałabym je w końcu zamknąć,ale jakaś siła ciągle je otwiera sprawiając czasem taki ból jakby ktos podwazał mi powieki.
kiedy poziom dopaminy gwałtownie spada,przychodzą do mnie te wszystkie myśli,które codziennie spycham najgłębiej jak się tylko da.wszystko czego się boję przychodzi właśnie wtedy,wszystko jest tylko białe albo tylko czarne,nie ma nic pomiędzy.w głowie pobrzmiewają echa tekstów piosenek pasujących do sytuacji,zawsze zaskakiwało mnie to,że ktos opisał mnie słowami lepiej niż ja,nad ranem kolejny,moze juz setny raz czytałam 'altazor' ,byłam wraz z nim na wieszchołku świata tylko po to by zaraz znaleźć się najnizej,upasc w samą siebie.wczoraj przezyłam najgłębsze empatyczne odczucie jakie mnie dotąd spotkało,nie byłam sobą,byłam nią i czułam smak i ciepło jej łez na jej policzkach.
dzisiaj nie czuję samej siebie.nie czuję swoich rąk,są zbyt zimne nawet jak na mnie,nogi zbyt sine,wszystko jest jakies inne,jakby nie moje,nawet piersi mają inny kształt,brzuch wyjątkowo nie przypomina wieka od trumny.dzisiaj nie mam ciała,mam tylko oczy i usta,ktorymi poznaję go najlepiej.
n-i-e-n-a-s-y-c-e-n-i-e
słowo-klucz wypisane na wewnętrznej stronie powiek.
im więcej mam tym bardziej boję się straty,nagłego odrzucenia,zmian decyzji,miejsca ulokowania uczuć,wszystkiego ze znudzeniem sie na czele.
to nie prawda,ze potrzebuję 100 procent uwagi.
potrzebuję o wiele,wiele więcej.
czyli mimo obietnic,przysiag i wielu zmian wewnątrz mnie,nie zmieniło się nic.wciąż pozostaję patologiczną mała księżniczką na wysokim tronie,macham nogami w powietrzu,bo są za małe by dotknąć ziemi.stroję miny i obiecuję wiele za jeden pokłon.czaruję uśmiechem i tymi złotymi oczami,ale to tak naprawdę oczy węża lub jadowitej żmiji. nie,nie znajdziesz przy mnie spokoju,bezpiecznego azylu ani bezwzględnej troski,najprawdopodobniej mało co będzie z granicy tak zwanej normalności.ta droga nie ma odwrotu i nawet jesli nasze się rozchodza,dalej idziesz ta sciezka,ktora prowadzi do nikąd.
np. closterkeller - na krawędzi