21 czerwca 2004, 22:32
dzis o znieczuleniu.ludzie sa znieczulenie na cierpienia innych.księza chodza tłusci i wogóle(czasami strach podejsc blizej bo mozna guzikeim w oko dostac),koscioły budują,a kurwa jego mac dzieci sobie głodują,inni umieraja,inni robią w chuj bezsensowne wojny o chuj wie co...nie wiem,ale jakos dzis sie wkurwiam o byle co.byłam na stronce jakiejs fundacji.zoabczyłam zdjęcie dziecka bardzo podobnego do mojej 3 letniej siostry.rozryczałam sie niesamowicie.pozniej zobaczyłam rozjechanego kota.pozniej pisklaka który z gniazda sobie 'wyfrunął'.zastanawiałam sie nad sensem cierpienia.zastanawiałam sie dlaczego ludzie sa kurwa jego amc tak niesamowiecie pokurwieni.
dziś był dzień po którym nastąpi 3 tygodniowa rozłąka...przezywam to strasznie.ledwo co weszłam do domu to rzuciłam sie na łózko...przy pozegnaniu rzuciałam sie na męza.3 tygodnie.a pozniej 2 tygodnie w kolobrzegu.w związku z tym zastanawianiem sie nad znieczuleniem ludzi i jak się znieczulam.relanium które matka tak skutecznie usiłuje ukryc.i tymi samymi psychotropami które pani psycholog przepisała.znieczulenie.