21 czerwca 2004, 23:31
do mikstury zieczulającej dodalam kilka innychs kładników.dawka podobno smiertelna...no cóz.teraz moge umierac.wykąpana,zrobiona,i wogóle tak jak chciałam.w samotnosci.bez krzyku.a przeciez to wszyskto elektryczne transfuzje marzen...tak bardzo chciałam zyc.inaczej.bez krzyku.bez bolesnie.z przymruzonymi powiekami.umieram sobie samotnie w 4 scianach.połykam w kuchni tabletki.czuje na sobie dotyk jakich dziwnych astralnych stworzen...jezeli przezyje powiem jak było.a jezeli nie...4872894 pod tym numerem gg (moim)od jakich moich znajomych dowiecie sie kiedy jest pozgrzeb.zegnam tymczasem,dziękuję ze to,ze JESTEŚCIE.