tak więc jestem adlay nekth i mieszkam sobie w sin city.
tak myslałam wczoraj oglądając księżyć z miejsca od ktorego wszędzie daleko.
anyway,idą swięta.katole na pokaz,dzieciaki z koszyczkami,króliczki,jakja,chuje muje dzikie węze afrykańskie mamby,prezenty,babcie i ciocie,'masz w koncu jakiegos chłopaka?'-'nie ciociu,nie mam'(z zazenowaniem),'dalej na czarno,dziecko jakie ty masz szpony','ale urosłas'(chociaz doskonale wiem,ze jestem wzrostu takiego,ze wiekszosc osob to dla mnie giganty),kasa(ktorej ciągle za mało,chociaz dilerzy w sin city mają coraz taniej),lany poniedziałek i banda niedorozwiniętych dzieci z porazeniem mozgowym czychajacych na moją ostatnią suchą rzecz,otwarcie sezonu letniego w parku,zaczyna byc ciepło,jutro ktos ma zmartwychwstac ale nikt o tym nie pamięta z powodów wyzej wymienionych.
alleleluja!(czy jak to sie tam mowi)
(święto Peruna dzis jest-w oczekiwaniu na pierwszy wiosenny grzmot)