Najnowsze wpisy, strona 7


i love u so much,u must kill me now
Autor: kochanka_diakona
29 czerwca 2010, 18:34

-kocham cię

-masz szczęście

-mam szczęście,ze cię mam


a obiecałam sobie,ze nigdy więcej.pozwalam sobie na słowa,których obiecałam sobie nie uzywać nigdy.na wyznania i pytania o przyszłość ,kiedy przeszłość nie przechodzi przez gardło.

'nothing more than a high class whore'

 

wciąż dużo lęku i pustka przed oczami,niechęć do życia ,ale kiedy patrzę w te niebieskie oczy wiem, że warto.

wiem,ze mogłabym dawać z siebie więcej,ale na dawanie mniej niż w moich chorych wyobrażeniach o związkach,daje zero absolutne.chwila obnizenia temperatury zamraża mnie.codzienna walka z samą sobą.

 

anoreksja.bulimia.to obsesja.bo w chwilach słabości nie wbijam sobie metalu w ciało,zacieram blizny na wewnętrznej stronie ud,pod powiekami,przeciez dawno temu znalazłam inną metodę na zabicie bólu na poziomie metafizycznym.

"nie jesteśmy naszymi ciałami" kathe koja i jej "skóra",znowu cięzko mi uwierzyć,że napisała to kobieta i jestem kobietą.

 

bones of love

i will blow ur heart to pieces
Autor: kochanka_diakona
15 czerwca 2010, 17:06

 

moj byly w fazie najwiekszej nienawisci do mnie mial jednak racje,jestem typowa kochnka,mozna mnie kochac na poziomie potrzeb,mozna pokochac cialo i wyuczona niemalze na pamiec postawe wzgledem meskiego ego,mozna kochac seks ze mna,ale nie mozna mnie pokochac na poziomie mentalnym,moje wariactwo jest załosne i nie do wytrzymania dla nikogo ze mną na czele.

''a pill to make you anybody else' jak spiewal mm,ale magiczne pigulki skonczyly sie ponad miesiac temu,minal okres poltrwania i znowu nie moge wstac z lozka,zasypiam z nadzieja na nieobudzenie sie,wszystko przytlacza na przemian z byciem obojetnym,zniechecenie wraz z biernoscia wobec wlasnego losu pozostaje najsilniejszym akcentem kazdego dnia.i znowu coraz ciezej nakladac usmiechnieta twarz tej drugiej siebie.niemalze fizycznymi oczami widze zabryzgane krwia kafelki ,czuje spowalniajaca sie akcje serca i to straszne zimno z nadzieja,ze nie bede juz niczym musiala byc.

co najdziwniejsze,w takich momentach nie mysle wcale o nikim bliskim,bo takich osob nie mam,swiadomie je odtracilam,robie tak z kazda osoba,ktora pozna mnie od tej strony.mysle wtedy o A. ,najblizszej mojemu sercu,o osobie ktorej nigdy nie widzialam,a wydaje sie byc moim duchowym blizniakiem.

 

moze to czas upadku ksiecia z bialego konia,a moze moje demony same go z niego zrzucają.piję wino i płaczę,a wlasciwie wyje jak ranne zwierze z bolu fizycznego i tego gorszego,gdzies w srodku,wydawalo mi sie,ze zabiłam sie wewnetrznie juz dawno,ale jak na zlosc to odrasta jak łeb u hydry.

 

tak,przeciez wszystko jest dobrze,tylko mi jak zawsze jest zle,bo moje urojenia nijak maja sie do rzeczywistosci.

poznaje mnie z najprawdziwszej strony i juz teraz wiem,ze tę częsc mnie znienawidzi,nie wytrzyma prawdziwej mnie.

perfect self sick destruction

 

boli całe ciało,zaczynam chorować sama na siebie

moj brzuch jest cmentarzem

empty II
Autor: kochanka_diakona
13 czerwca 2010, 10:10

Nadchodzi przemiana. Zdaj się na swoją intuicję, wsłuchaj się w swój wewnętrzny głos, on pomoże Ci wybrać właściwą ścieżkę."

 

ale ja mam juz dosc przemian,ciagłego umierania i odradzania sie z popiolow jak feniks,mam dosc uciekania przed soba,zyciem,odpowiedzialnoscia.chce byc w jednym miejscu chociaz w myslach i chociaz przez chwile.chce zeby chwila szczescia nie byla zwiastunem miesiaca wewnetrznego gnicia.

kiedys ktos mi powiedzial,ze zeby zyc dobrze z kims najpierw trz\eba zyc dobrze z samym soba,a ja prowadze wewnetrzna wojne.

 

ciało i dusza wystawione na przetarg.

just show me your teeth!
Autor: kochanka_diakona
25 maja 2010, 19:51

i don't want your money,i want your sex...tlucze sie po glowie od rana,so just show me your teeth!

obawa przemijania nadal aktualna,ale tym razem w innym wyodaniu,bo kocham,szalenczo kocham,boje sie,ze to moze zgnasnac,bo przeciez nic nie jest trwale,u mnie zmienne i w zmiennosci jest tendencja,ktora nie kazdy,chyba nikt tego nie zniesie i wlasnie o to chodzi w niestalosci.

poza tym.koncert lady gagi w arnhem 2 tygodnie temu w sobote,mistrzostwo swiata.

 

zyje,mam sie dobrze,mimo tego,ze zmeczenie powoduje omdlenia,brak czucia w odnozach i ogolna padake.codziennie zasypiam obok ukochanej osoby,ktorej usmiech wynagradza mi WSZYSTKO.

 

bogowie,niech to trwa wiecznie.endrofiny wypraly moje serce w lenorze.

zastapil mnie soba.he put spell on me.i roll out the red carpet him.

no hope.
Autor: kochanka_diakona
13 maja 2010, 13:40

kwestia dążenia do perfekcji jako ucieczki przed bezradnością znowu/wciąż aktualna,wszynam kolejne boje przeciwko sobie,jedyną pewnością ,którą można mieć jest ta ,którą wykreujemy sobie sami.tak więć znowu/wciąż uciekam do swojego świata.

dwa dni bez psychotropów i dopiero teraz znowu czuję się jak psychopata.większość ludzi ma o mnie niezbyt dobre zdanie,a to tylko wieszchołek góry lodowej. i nie ma w tym ani krzty przesady.

 

wszystko czego chcę odrzucam,wszystko czego nie chcę przyciągam,wszystko co mam niewystarcza,ciągłe pragnienie więcej,bardziej,inaczej ,tylko ja pozostaje w tym wszystkim taka sama,nawet nieprzewidywalność mojego wariactwa w tym wszystkim staje się nudne.

jestem zaślepioną sobą egocentryczną kretynką. "to może rób tak żeby nie było źle,staraj się żeby było inaczej', a ja nie,nie będę się starać,jestem nie-jestem,nie-bede,bede jaka chce i w jaką strone,nie nie nie bunt meta-fizyczny,nie chciej zmiany,nie zmienie sie,to rodzaj buntu pięciolatki,zawsze na przekor,sprawdzę jak bardzo mnie kochasz,jak daleko sie posuniemy,jak duzo wytrzymasz,a potem znowu obudze się w pustym łóżku nie wiedząc gdzie zrobiłam błąd czy może raczej gdzie go nie zrobiłam,moje zycie przecieka mi przez palce,znowu panicznie boję się czasu,przemijania,zisiaj znowu przyszła mysl co będzie za kilka lat,zawsze czuję pustkę i panikę,nie będzie nic,nie wiem nic,mam nadzieję,ze do tego czasu umrę z przedawkowania albo na raka,tak byłoby łatwiej,nie chcę być dorosła,a w pewnym wieku bycie dzieckiem jest załosne.całe zycie przeciez nie moze się mną ktos opiekowac,zycie nauczyło mnie zreszta,ze taka opieka trwa najdluzej pol roku i potem zycie wymaga wymiany rol na zawsze,a ja nie chcę się wymieniac,w takim momencie najzwyczajniej znikam tak jak się pojawiłam,kiedy musze sama sobie radzic ze sobą wolę robic to juz bez zobowiązań,bo skoro psychicznie juz dawno jestem sama,dlaczego ta samotnosc ma wkraczac tez w inne sfery?wszystko mija,wszystko przemija,nic nie jest wieczne,nic nie jest nawet trwałe.

 

rozpad osobowosci i wiary ,część pierwsza, rok wydania 2010.

czesław śpiewa  - w sam raz