no hope.


Autor: kochanka_diakona
13 maja 2010, 13:40

kwestia dążenia do perfekcji jako ucieczki przed bezradnością znowu/wciąż aktualna,wszynam kolejne boje przeciwko sobie,jedyną pewnością ,którą można mieć jest ta ,którą wykreujemy sobie sami.tak więć znowu/wciąż uciekam do swojego świata.

dwa dni bez psychotropów i dopiero teraz znowu czuję się jak psychopata.większość ludzi ma o mnie niezbyt dobre zdanie,a to tylko wieszchołek góry lodowej. i nie ma w tym ani krzty przesady.

 

wszystko czego chcę odrzucam,wszystko czego nie chcę przyciągam,wszystko co mam niewystarcza,ciągłe pragnienie więcej,bardziej,inaczej ,tylko ja pozostaje w tym wszystkim taka sama,nawet nieprzewidywalność mojego wariactwa w tym wszystkim staje się nudne.

jestem zaślepioną sobą egocentryczną kretynką. "to może rób tak żeby nie było źle,staraj się żeby było inaczej', a ja nie,nie będę się starać,jestem nie-jestem,nie-bede,bede jaka chce i w jaką strone,nie nie nie bunt meta-fizyczny,nie chciej zmiany,nie zmienie sie,to rodzaj buntu pięciolatki,zawsze na przekor,sprawdzę jak bardzo mnie kochasz,jak daleko sie posuniemy,jak duzo wytrzymasz,a potem znowu obudze się w pustym łóżku nie wiedząc gdzie zrobiłam błąd czy może raczej gdzie go nie zrobiłam,moje zycie przecieka mi przez palce,znowu panicznie boję się czasu,przemijania,zisiaj znowu przyszła mysl co będzie za kilka lat,zawsze czuję pustkę i panikę,nie będzie nic,nie wiem nic,mam nadzieję,ze do tego czasu umrę z przedawkowania albo na raka,tak byłoby łatwiej,nie chcę być dorosła,a w pewnym wieku bycie dzieckiem jest załosne.całe zycie przeciez nie moze się mną ktos opiekowac,zycie nauczyło mnie zreszta,ze taka opieka trwa najdluzej pol roku i potem zycie wymaga wymiany rol na zawsze,a ja nie chcę się wymieniac,w takim momencie najzwyczajniej znikam tak jak się pojawiłam,kiedy musze sama sobie radzic ze sobą wolę robic to juz bez zobowiązań,bo skoro psychicznie juz dawno jestem sama,dlaczego ta samotnosc ma wkraczac tez w inne sfery?wszystko mija,wszystko przemija,nic nie jest wieczne,nic nie jest nawet trwałe.

 

rozpad osobowosci i wiary ,część pierwsza, rok wydania 2010.

czesław śpiewa  - w sam raz

awful
17 maja 2010
:*
jak zwykle podpisuję się pod większością wszystkimi kończynami. 'wszystko czego chcę odrzucam,wszystko czego nie chcę przyciągam,wszystko co mam niewystarcza' ten fragment mogę sobie wytatuować na czole, bo wątpię, że kiedykolwiek to się zmieni, a przynajmniej będzie służył za ostrzeżenie dla co niektórych. ale boję się mimo wszystko Twojej teorii o limicie opieki, mieszczącym się w tych sześciu miesiącach.
we mnie nie ma już nawet słów na to, by wyrazić cokolwiek - jedyne, co mogę to powtarzać się w nieskończoność. nie wierzę już, że istnieje lekarstwo i nie próbuję znaleźć odpowiedzi na to, co jest przyczyną istnienia tej wielkiej dziury, której niczym nie da się zapełnić. ale pomimo mojej wielkiej potrzeby wmawiania sobie swojej niepowtarzalności, przynosi mi ulgę znajdowanie siebie w Tobie.

Dodaj komentarz