i po co się tak męczę skoro wiem,że stać mnie na więcej,w kierunku odbiorczym również.
na dzień dzisiejszy naprawdę nie wiem już czego chcę,wszystko poszło w jakimś dziwnym kierunku,a ja nie mam już ochoty być na ciągłej warcie budowniczego i rekonstruktora.zabytków zwłaszcza.
jestem zajebiście zmęczona ciągłym powtarzaniem tych samych schematów.
odzwyczajam się od coraz większej ilości rzeczy,czynności,zachowań.
nie jestem już pełnią ani nie czuję się pełna.co gorsza,częsci puste nie nabierają zawartości.
coś umknęło,coś uleciało,coś się zepsuło,a ja zobaczyłam rzeczy takimi jakimi są,bez euforii,bez emocji.
przestaję czuć cokolwiek,nawet w złości tak naprawdę nie mam niczego za złe.
było mi zbyt smutno obserwować, że ostatnio stajemy się dla siebie dwojgiem obcych ludzi żyjących obok siebie w dwóch różnych światach.
nasza więź straciła na sile,właściwie przestałam już ją czuć i jestem już tylko pełna poddańczej rezygnacji.
bajka była, teraz najwyraźniej pora aby położyć śnieżkę spowrotem do trumny.
czasem tak bardzo
brak mi słów.
kolejna noc spędzona w pustym łóżku,przestałam je już liczyć,spanie z kotem idzie mi znowu świetnie.
kolejny dzień w którym moje ciało wyje o jakikolwiek dotyk,a pan i władca kamieniołomu nie raczy obdarzyć nawet przychylnym spojrzeniem.
wina nie leżała w prochach,leży w nas.