Najnowsze wpisy, strona 4


let's buy happines
Autor: kochanka_diakona
18 czerwca 2011, 01:02

mając moich przyjaciół nie potrzebuję już wrogów.

rozczarowanie znajomosciami w liczbie 2'przyjaciol od zawsze' +2 dosc nowe, rokujące jak mi się wydawało znajomości.mojemu wydawaniu się jak powszechnie wiadomo- ufać nie wolno.

 

ogólnie pozbierałam się/pozbierano też mnie szybciej niż myślałam.przez chwilę byłam pewna wręcz,że to już nigdy nie nastąpi,ale mimo tego zamknęłam rozdział życia raz i stanowczo.widzę ten czas chwilam przez mglę,sama chciałam wyprzeć z siebie realnośc i jej nascycenie,mam wrażenie,że to był sen po którym trzeba było wstać do prawdziwego życia w którym nie znam a. ,nie chcialabym nigdy z nim byc,a wrecz czula do niego wstret.

było

minęło

wciąż jestem

wewnętrzne  i zewnętrzne zmiany w ciągu kilku ostatnich lat sprawiły,że zmieniłam się nie do  poznania.

nie mam na co narzekać,ale szczęsliwa też nie jestem.powszystkich moich kataklizmach stałam się królową śniegu,nie potrafię okazać większosci uczuć.

uczuć i emocji miałam/mam zawsze za dużo i było to przeszkodą dla mnie,a teraz kiedy jestem coraz mocniej z tego wyprana, myslę czy moje przeklenstwo nie było może jednak moim darem.

coma black
Autor: kochanka_diakona
26 kwietnia 2011, 21:40

anoreksja

bulimia

dietetyczna nerwica natręctw

swiat stracił smak,zyje we wlasnej pulapce

boję się.lęk o kazde jutro to jedyne co czuję.napędza mnie strach i własne szalenstwo.

boli mnie brzuch,boli mnie głowa,boli mnie serce i boli mnie to co nazywają duszą.nie chcę tak żyć,ale nie potrafię żyć inaczej.

 

wczoraj upadł pomnik ostatnich pięknych i nieskalanych wspomnień.potwierdziła się moja obawa,ze moje szczęscie i kolory zycia w bajce były tylko bajką.

co gorsza,nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.raczej jakis głos w glowie syknął mi do ucha

a nie mowiłam...

 

czuję się wypatroszona z uczuć i emocji.czuję się jak balon,który leci wysoko tylko dlatego,że jest pusty od środka.

bo nawet bez skrzydeł,które mi wyrwano,jednak potrafię latać.

 

dziś nie chcę być kobietą,dzisiaj nie mam płci.dzisiaj jestem dzieckiem,małym i opuszczonym,chcę płakać aż nie wypłynie ze mnie cały smutek.zasnąć z świadomością,że czuwa nade mną mój Anioł Stróż o złotym sercu,który ostatnimi czasy zapewnia mi całodobową opiekę.

ale nawet Anioły nie wytrzymają prawdziwej mnie w ostatecznym rozrachunku.

 " tylko w twoim wnętrzu żyje ta inna rzeczywistość, za która tęsknisz."

addicted.
Autor: kochanka_diakona
23 lutego 2011, 08:16

zyje,przeciez zyje,oddycham,mozna mnie zobaczyc.i tyle.nie ma mnie wewnetrznie.zuzyto mnie,skończyłam się 2 lutego.

proszę panstwa,oto karton po kamili.opakowanie jednorazowe,tworzywo w pełni biodegegradowalne.nie dziurawic nawet po zużyciu.nie napełniac ponownie.

ta cholerna  pustka,czarna dziura.stał się częscią mojego organizmu,jak mam wiec zyc bez organow wewnetrznych?los wyrwał mi kawał serca,zrobił roslinę z mojego wnętrza i ze-wnetrza,po co budzic sie ze swiadomoscia,ze kazdy dzien to farsa ?ze to czy zyjesz czy jestes trupem to tylko kwestia metryki.

nie mam juz nawet rozpaczy.jest tylko głucha pustka,tępy ból w mostku,tęsknota pulsująca w nadgarstkach i lustro weneckie zamiast oczu.

nie spodziewałam się,że będę tak cierpiała kiedykolwiek z jego własnie powodu.nigdy nawet sobie nie wyobrazałam,że taki ból istnieje,ze mozna z nim zyc(jako organizm).

 

"zrobię wszystko zebyś mi zaufała i nigdy nie musiała tego żałować"

zdanie,które teraz trzeba przełykac wraz ze łzami jak gorzką tabletkę.

jego ciepla,jego dotyku,jego glosu,jego zapachu,jego objęc,jego pocałunków,jego rzęs,jego słów,jego niebieskich oczu, JEGO , JEGO, JEGO ,jak mi go brakuje w kazdej sekundzie.

tęsknota wychodzi mi porami skóry,czesc tego co czuje moze zrozumiec tylko ktoś komu smierc nagle zabrała ukochaną osobę.

chcę eutanazji z racji tego,że jestem śmiertelnie chora i podtrzymywanie moich funkcji zyciowych jest procesem nie przynoszącym efektów.dodatkowo jest to uciązliwe dla mnie i dla osób trzecich.

 

 

boję się.po raz pierwszy tak bardzo boję się.

mówil o mnie

KOBIETA MOJEGO ZYCIA

MIŁOSC MOJEGO ZYCIA

JEDYNA I JUZ NA ZAWSZE

NIE WYOBRAZAM SOBIE ZYCIA BEZ CIEBIE

ZAWSZE BEDE CIE KOCHAL

ZAWSZE BEDE PRZY TOBIE

bajka trwała. nagle cos sie zmienilo i mowiłam,ze to nie ten a. ,ktorego pokochałam,moje obawy i leki zostaly wysmiane,odsuwal mnie od siebie,juz nie byłam nawet czescia jego swiata,ale paniczno-histerycznie potrzebowałam jego bliskosci,bo tak naprawde od pierwszyc dni jego zachwiania intuicyjnie czułam katastrofe.

 

nikt mi go nie zabrał.to absurdalne,ze pierwsza mysla kazdej osoby jest nowa miłosc.nie ukrywam,sama myslałam w ten sposob probujac doszukac sie dowodow jak i pozniej motywow tego wszystkiego,ale to nie to.

tylko czy mozna po prostu przestac kochac?zyc w bajce stawianej wszystkim za wzor historii z happy endem i rozmyslic sie,a sniezke połozyc spowrotem w szklanej trumnie?pocahontaz sprzedac na targu niewolników,a spiącą królewnę dźgnąć wrzecionem prosto w serce?

jak mozna po prostu przestać kochać bez powodu(wg zeznan)?jak mozna zyc z kims,zasypiac wtulając się,a pozniej powiedziec -nie,idz sobie,nie chce cie widziec jakis czas,teraz cie nie chce i nie potrzebuje- a za dwa tygodnie uznac NIE KOCHAM CIE, NIE BRAKUJE MI CIEBIE.

 

i jak mozna zyc ze swiadomoscia,ze ktos zmienil cale swoje zycie i czesciowo je poswiecil wlasnie dla mnie i ,ze swoim odejsciem niszcze to zycie,rujnuje szansy na tyle spraw...jak mozna zasypiac spokojnie wiedzac o tym jak bardzo oszukało się osobę,ktora sie kochało.

dlaczego więc ja nie potrafię przestać...

 

byłam szczęsliwa.

chciałam żyć.miałam tę cholerną pewność,że wszystko będzie dobrze,bo mamy siebie i nic nie stanie nam na przeszkodzie.wystarczyła mi sama jego obecność by czuć,ze mam wszystko,czuć absolut.

byliśmy tacy  p e r f e k c y j n i   i   i d e a l n i.

stworzeni dla siebie i dopasowani.

przestałes kochać i brzmi to jak żart bogów zazdrosnych o nasze szczęście.

sprzedałabym duszę diabłu  żebyś kochał,by mieć Cię znowu dla siebie.ale to chyba była cena tego,że Cię miałam.

gdzieś w środku drżałam ze strachu,że to zbyt idealne,zbyt bajkowe,że takie historie istnieją tylko w kinach i literaturze.

 

jak mogę Cię nie kochać skoro uratowałeś mi życie?

miłość,która miała mnie uratować,zniszczyła mnie.

zrobiłeś to wszystko czego obiecywałeś nie robić nigdy.

 

tęsknię i boli mnie to fizycznie.i trwam.bez wiary.bez siły.zgasło moje Słońce i nastała noc polarna.ciemność gęstsza od krwi,chłód pokrywający mnie wieczną zmarzliną.

 

 

wróć.

uratuj mnie drugi raz.

wybaczę grzech przeciwko miłosci i uwierzę od nowa,tylko tak mogę zmartwychwstać.

 

 

boję się intuicji,która mówi,że pokochałam osobę,ktora nie istnieje.

za mocno.bezwzględnie.bezwarunkowo.

nikogo nie mozna tak kochac.nawet siebie.

i chora nadzieja,ze to się tylko sni.że zaraz obudzi mnie Twój głos słowami "skrzaciku co złego ci się sni"...

[sic]
Autor: kochanka_diakona
20 stycznia 2011, 22:29

dzisiaj ja dyktuje zasady gry.dzisiaj to ja wyłanczam telefon.jestem zmeczona sluchaniem ciagle tego samego,nudzi mnie to.

dzisiaj pierwszy raz ignoruje cie i pozwalam walic głowa w mur.moze nawet nie dotyka cie to albo nie chcesz o tym myslec...a powinienes zaczac.

nie mam ochoty słuchac wyblakłych słow,obietnic bez pokrycia,wyznan brzmiacych jak 'zdrowas mario' przez pierwszoklasiste,nie chce czuc mocno przygasłego zaru,a wlasciwie jego iskier dogasających gdzies-tam.

 

a ja jestem kobietą.żądzą i namiętnością.

uspiona kobiecość pulsuje miedzy udami ,przypomina o sobie

upomina się o meska interwencje,twoja interwencje

chce rozchylac usta chce rozchylac uda chce cie najglebiej zostaw swoj grzech

we mnie i na mnie

 

pokaz mi znowu,ze nie moge bez ciebie zyc

ze kiedy ze mnie wychodzisz zostaje tylko zwykla dziwka

z ktorej wyjęto kręgosłup

zgwałć mnie zeby mnie odzyskac zabij by zatrzymać

kocham to za malo aby wprawic maszyne w ruch.potrzeba jeszcze

łez

krwi i spermy, krzyku i ekstazy

 

na niebie stado sępów czeka na padline.

 

i love u so much,u must kill me now II
Autor: kochanka_diakona
19 stycznia 2011, 23:10

 jest tyle rzeczy,ktore chciałabym Ci opowiadac,ale za kazdym razem kiedy biore telefon w reke zdaje sobie sprawe z tego,ze to bez sensu,bo po co mam Ci mowic co sie dzieje.

czasem ogarnia mnie taki niepokój straszny i chciałabym Cie wtedy uslyszec,ale mam nie ingerowac w Twoje zycie,czasowo byc nieobecna.byc-gdzies-wrocic-kiedys-jesli-moze-zechcesz.
wyrywasz mi tym serce,ale ja robie to tylko dla Ciebie,nie dla siebie.
są chwile w ktorych nawet mówię sobie,ze umarłes,bo łatwiej to zniesc niz to,ze jestes,ale nie dla mnie ,nie wiadomo jak długo i czy kiedykolwiek znowu na wyciagniecie reki.
w głowie mam tylko Ciebie,w jednej chwili mówiac,ze kocham Cie,w drugiej,ze Cie nienawidze,a jeszcze za moment bede płakała,ze chcę zebys mnie przytulił.dni nigdy nie były tak długie,noce takie samotne.
 
wiem,że najprawdopodobniej powiesz,ze nie odczułes tego,ze mnie nie było i ,że nadal stoisz jakby za murem,ktory odgradza Cie od uczuc i emocji do mojej osoby.wiem,że jest duza szansa na czarny scenariusz,intuicja mowi mi najgorsze rzeczy od dzisiaj rana.
 
kurwa,potrzebuje Cie.potrzebuje Cie jak nigdy wczesniej.własnie teraz gdy jestem daleko,bo wyjechałam nie mogąc zniesc swiadomosci tego,ze musisz ode mnie odpoczac.POTRZEBUJE CIE TU I TERAZ.przyjdz do mnie w srodku nocy,pocałuj,wez na rece,powiedz,ze nie chciałes mnie ranić nigdy,ze mnie kochasz i nigdy wiecej nie pozwolisz płakać.
 
albo skrec mi kark i wrzuc do rzeki.
 
wszystko lepsze od tej pieprzonej obojętnosci.