Archiwum 23 maja 2007


Bez tytułu
Autor: kochanka_diakona
23 maja 2007, 08:19
zebrało mi się na przemyślenia wczoraj ,więc pomyślałam sobie,ze obejrze sobie magde m. z racji tego,ze mam problemy bardzo podobne do niej.ale magdy nie obejrzalam,bo od 18 do 8 rano spalam.tak,w koncu spalam,co prawda sen nie przyniosl mi zadnych odpowiedzi na moje pytania i problemy,a szkoda,bo zaczynam czuc,ze pod ich naciskiem cos uwiera mnie w czaszke od wewnętrznej strony i jak tak dalej pójdzie to niechybnie ona mi po prostu eksploduje. co do problemow magdy m. to naprawde myslalam,ze one zniknely,ale znowu cos mi przekrocilo w glowie,znowu swiat upside down.i tym nikt sie nie przejmuje,nawet Ten Ktory Powinien Najbardziej.ale,ze jego to zupelnie nie interersuje i wychodzi z zalozenia,ze bede zawsze,bo tak musi byc to niech tak zaklada dalej. oderwalam sie za daleko od ziemi,nie mysle o tym co przy niej,a moze powinnam,domagam sie uwagi i zainteresowania na co slysze tylko 'znowu jeczysz,ze ci cos nie pasuje'.szczerzemowiac zastanawiam sie po co usilnie wmawia rzeczy,ktore od dawna juz nie istnieja. pora powaznie zastanowic sie nad swoim zyciem.gowniarskie zagrywki przestaly mnie juz bawic,nieudolne starania znudzily.moj problem polega na tym,ze dałam za duzo od siebie nie oczekując nic w zamian,a wymagac powinnam.ale to jest wlasnie gatunek meski,daj palec to odgryza cala reke i beda jeszcze krzyczec dlaczego tylko jedna. wszystkich zalosnych chlopcow pora pozegnac,nie bawi mnie to. czy to naprawde dziwne,ze mi wystarczy jeden facet,a jak bedzie dla mnie dobry to jestem w stanie pokusic sie o stwierdzenie,ze na cale zycie ten jeden bedzie jedynym?yhhh,kolejne zdania do potwierdzenia tego,ze jestem glupia. do tego jeszcze probuje ratowac cos co nawet ksztaltem nie przypomina zwiazku,a czasem nachodzi mnie nawet mysl czy nie poddac sie i nie pozwolic uratowac komus samej siebie.