24 września 2005, 23:22
najbardziej boli mnie to,ze najpierw mowisz,ze nie mowie Ci o moich problemach,ze najwyrazniej nie odczuwam potrzeby zwierzania Ci sie.a kiedy zaczynam mowic,urywal w pol zdania,mowisz,ze to bez sensu,ze mam nie wracac do tego.to i nie mowie.
ale dzis nie wytrzymalam,chcialam Ci juz dawno powiedziec,wyrzucic to z siebie.czasem nie rozumiesz mojego postepowania,niektorych zachowan.wiec powiedzialam Ci o 2 najdluzszych nocach w moim zyciu.szczerze mowiac nie wiem nawet czy doszlo do Ciebie to co wtedy sie ze mną dzialo.'nie wracaj do tego'.znowu.'nie mow o tym'.a ten ktory zniszczyl mnie i wszystko co wyznawalam i cale jej pozniejsze zycie tez tak mowil.nakazano milczec.
czasami zastanawiam sie czy to wszystko ma sens,kazda normalna osoba juz dawno dalaby sobie spokoj.
Kochanie przyjmij to do wiadomosci.'mam nadzieje,ze to bylo dawno'.tak bylo.7 lat temu.ale to jest nadal we mnie.nie chcesz mnie wysluchac,zabraniasz do tego wracac.teraz gdy juz wiesz ciezko bedzie mi spojrzec Ci w oczy.nie przez to co wtedy sie stalo.przez to,ze nie mam w Tobie żadnego oparcia.