04 kwietnia 2005, 21:36
szedł sobie robal.opancerzony.a ja wzięłam zyletke.i pociełam go na kawałki.a ze jeszcze sie ruszał,zmazdzyłam mu łeb.a teraz zapalny znicz dla niego [*].lol.
w kazdym badz razie:normalnie mowie.prawie.jezyk juz nie jest spuchnięty.i nie boli.do swarzycy sie dostałam.cudem,bo cudem,ale zawze cos.ogólna chujnia jak dzwon.szkoła,szkoła,zygaaaam tym!nauki tyyyyyyyyyle.a ja co robie?siedze w parku.bo uczyc mi sie ine chce.ale przysięgłam.od jutra chodze na wszystkie lekcje.z tymi najchujowszymi lekcjami pierwszymi włacznie.i wf z ktorego jestem zwolniona.i zero wagarów.o tak.
tak nie usmiałam sie jeszcze nigdy;)