01 czerwca 2004, 18:28
'Męża' nie ma i nie ma,amant chyba się obrazil,w piątek zdawać matę od początku roku szkolnego.Tymi jakze optymistycznymi akcentami rozpoczęłam dzisiejszy dizen.Najchętniej uciekłabym na jakies zadupie i zaczęła szantażowac szanowną panią Gałązkę,że jezeli mnie nie przepusci do następnej klasy to nigdy nie wrócę,a ona dręczona wyrzutami sumienia dałaby mi tego dopa z maty:/ Chociaz nie.Ta suka chce połowa klasy udupic.Ale jak ja mam cały rok szkolny wykuc w ciągu 3 dni?!No i oczywisice musze to zdac bo:po pierwsze rodzice mnie uduszą,po drugie:o zdawaniu komisyjnym jakos specjalnie nie marzę, po trzecie:jest mi praiwe wstyd za moją matematyczno-fizyczną głupote(i tu respect dla Urbana-on z fizy jest dosc dobry,widac ze ja takich darów nie dostałam w spadku w rodzinie)
Ahhh i bym zapomniała.W piatek obiecałam najbardziej pojebanej osobce,ze sie z nią spotkam.Chodzi oczywiscie o lubiana,szanowaną i przede wszysktim uwielbianą przez wszystkich hałasliwą szmate panią Martę Labus.No i w ten piąte musze sie z nia spotkać.Ma ktos cos ostrego?Albo cięzkiego?Sobie nic nie zorbie,.o nie,jej czyms jebne w łeb.
Ratuje mnie tylko wizja soboty i przyjazdu Niny z jej znajomymi.Byle by zdac i mogę juz zyc normalnie.A na dworze słoneczko kurwa mac cały dzien swieci.Tralala kotki 2,a z maty grozi mi pała.Jest zajebiście:/
Na dzien dzisiejszy ratuje mnie tlyko moja mama która dobrodusznie widzac udreke pierworodnego dziecka nosi mi ciągle biała czekoladę.No cóz na ciemna uczulona jestem;/