koncert
25 czerwca 2004, 23:57
nie mogłam patrzeć na to jak osoba którąkiedyś kochałam patrzy sie na Nią jak na potencjalną kolację.chciałam wyciagnąc nadgarski z krzykiem 'wez mnie'.wolałam wyjść z innym.kompletnie pijana kedwo kontaktowałam.za to piękny usmiech chłopaka z którym wyszłam(chyba sie nazywam paweł,albo piotrek) wynagradzał mi wszystkie cierpienia.wrócilismy.pocałunki na oczach m.widze nienawiść,zazdrość...mimo tego widoku wkładam jezyk w jego usta i udaje szczesliwą.czuję wyzszosc.po chwili czuje sie jak szmata.zemsta?nic z tych rzeczy...chciałam...czegos chciałam.moze przepadło.wolałam wyjsc.ciągle czuje jego zrok na sobie.czuje sie brudna.jestem tylko znienawidzona.jestem tylko zobowiązana umrzec...miałam ochote go pociąć.nie,miałam ochote patrzeć na to jak się wkykrwawia.on wycofał sie.wiec wybrałam łatwiejszy łup.wysoki,blondyn...obydoje juz wystarczajaco pijani.żyletka,niewieli krwi mimo mięsa które zaczęło wychodzic z rany.zaczęło robic się ciemno.gdzie jest m.?pojawił się,teraz sieodezwał.dopiero teraz...'poczekaj 2 minuty'.wyszłam.
Dodaj komentarz