Bez tytułu
03 lipca 2005, 12:57
na dziendobry rozpierdalam sobie mozg prodigy czy innym takim badziewiem.i mam dziendobry po raz pierwszy od tygodnia.od tygodnia oficjalnie wakacje.oficjalnie,bo formalnie to opierdalam sie cale zycie.ciągłe imprezy i inne stany swiadomosci.a jutro impreza na ktora czekałam i jestem na niej oczekiwana.i nie pojde na nią.nie bo nie.
dzisiaj nadal zadnych przyjemnych kolorow,musi byc czarne.ludzie rodzą się i umierają,normalna kolej rzeczy.a ja piję za Ciebie ktory już nie żyjesz,bo sam tego chciales,spalam kolejne gramy przypominajac sobie jak bylo wtedy z Tobą.nadal najbardziej przeraza mnie to,ze z taka sama predkoscią mozna znalesc sie na wieszcholku swiata jak i z niego zleciec.
chodził po scinaach z bolu niedopasowania do dzisiejszego swiata,dawnej milosci,nieprzespanym nocą i karmienia sie nadzieją na Twoj koleny przyjazd.
nie doczekał pazdziernika.
teraz ja przejmuje wspolne dzielo.za toze pokazal mi ze nie mozna sie bac wyrazac siebie.
Dodaj komentarz